RELACJA Z WAKACJI STATKIEM COSTA FAVOLOSA - WŁOCHY, HISZPANIA, FRANCJA (DUUUŻO ZDJĘĆ!)


Hej!
Jak już wiecie ostatnio byłam na urlopie, niedługim - bo tygodniowym, ale za to pełnym nowych doświadczeń i wrażeń. Jeśli interesują Was zdjęcia i opis mojego pobytu to zapraszam do dalszej części postu. 
W zeszły wtorek około godziny 13 wyruszyliśmy z Bielska-Białej w kierunku portu w Savonie we Włoszech. Jechaliśmy autem. Wielki kawał dobrej roboty wykonał mój mąż, który jechał w obie strony. Prawo jazdy mam, ale boję się "obcych dróg". Miałam ten komfort, że całą trasę spędziłam w perspektywie pasażera oglądając widoki i drzemiąc :) W Cieszynie przekroczyliśmy granicę z Czechami (dla zainteresowanych 10 dniowa vinieta kosztuje około 65 zł). Następnie przejeżdżaliśmy Austrię (koszt viniety także 10 dniowej to koszt około 50 zł). Granicę z Włochami przekroczyliśmy za Villach, kiedy była już noc. Koszt autostrad we Włoszech jest bardzo duży. My za przejazd płaciliśmy około 51 Euro w jedną stronę, co na całą trasę daje prawie 450zł. Do portu dotarliśmy w środę około 8 rano, a odprawę mieliśmy po godzinie 12. Ogólnie teren portu był bardzo strzeżony, na każdym kroku proszono nas o pokazanie biletów bądź dokumentów podróży. Po zaparkowaniu samochodu i oddaniu bagażu poszliśmy na krótki spacer po Savonie. Miasto to wywarło na mnie duże wrażenie, może dlatego, że pierwszy raz byłam we Włoszech. Wąskie uliczki, kamienice z kolorowymi okiennicami i palmy...czego chcieć więcej :) Poniżej parę zdjęć z portu oraz pobliskiej okolicy.






O 12 czekała nas odprawa. Jak na nasz pierwszy raz statkiem procedura dość skomplikowana. Oprócz biletów trzeba było wypełnić kwestionariusze dotyczące stanu zdrowia oraz ewentualne zgody na przesyłanie folderów reklamowych. Jako, że w porcie byliśmy bardzo wcześnie to nasza odprawa nie trwała długo. Na statku robili nam zdjęcie i czekaliśmy na wyrobienie naszej osobistej karty, która służyła zarówno do identyfikacji jak i płatności. Nasza kabina była ulokowana na 10 piętrze, w pobliżu wejścia do SPA. Lokalizacja fajna, spokojna, na końcu korytarza.  Kabina sprzątana była 2 razy dziennie przez "osobistego opiekuna". Nasz nazywał się Isimbani. Trzeba przyznać, że przykładał się do wykonywanych obowiązków. Pokój był zawsze czysty i pachnący, podczas pobytu nie mieliśmy z nim żadnego problemu. Każdy był zobligowany do zapłaty napiwku w wysokości 9E/os, który naliczał się na kartę po każdej nocy. Przed godziną 16, czyli zaraz przed odpłynięciem, mieliśmy szkolenie w razie ewakuacji. Następnie każdy musiał wpłacić na swoją kartę obowiązkowy depozyt w wysokości minimum 150E, który został rozliczany na koniec pobytu. Co wieczór do kabiny przynoszono dziennik pokładowy, który zawierał informacje o miejscu do którego docieramy, rozpiskę imprez, punkty zbiórki na wycieczki, dress code na kolację oraz wiele innych organizacyjnych szczegółów. Ważniejsze komunikaty były nadawane także przed radiowęzeł. 


Śniadania i obiady były w formie bufetu, natomiast kolacja miała formę bardziej elegancką - odbywała się w restauracji. Jedzenie było przeróżne, nie dało się być głodnym, szczególnie, że bufety były czynne od 6:30 do 21:00 i można było jeść ile się chce...Podczas kolacji wybierało się potrawy z karty. Ja stawiałam na owoce morza, bo chciałam popróbować czegoś nowego.





Na statku nie dało się nudzić. Była dyskoteka, muzyka na żywo, koncerty fortepianowe i saksofonowe, kasyno, salon gier, trzypiętrowy teatr, pełno pubów, kawiarni, kino 4D, centrum fitness, SPA, baseny z jacuzzi i miejsca z leżakami do opalania zarówno wewnątrz statku jak i na zewnętrznym pokładzie. Nie zabrakło także kaplicy i biblioteki.  Mało czasu, a dużo atrakcji. Trzeba było mieć jednak dużo siły, żeby spróbować wszystkiego. Raz poszliśmy na tańce, 2 razy do kasyna, byliśmy także chwilę na koncercie saksofonowym oraz w teatrze Hortensia. Odwiedziliśmy także kino i oglądaliśmy film o nawiedzonej kopalnii. W ostatni dzień pobytu relaksowaliśmy się w kawiarence słuchając fortepianu. Na statku znajdowały się także sklepy z ubraniami, dodatkami, biżuterią lecz nic nie kupowałam w nich, bo miałam ze sobą wszystko co potrzeba. Jeśli ktoś zapomniał o aparacie o nic straconego. Na pokładzie znajdowało się parę punktów fotograficznych, gdzie robiono zdjęcia. Myślałam o zakupie naszego wspólnego zdjęcia, ale odstraszyła mnie cena 15E za 1 zdjęcie o wymiarach 15cm na 10cm :D Tak więc wspomagałam się trybem selfie w aparacie. W każdym miejscu jakie odwiedziliśmy była możliwość wykupienia wycieczek fakultatywnych. Koszt za osobę wahał się od 30 E do 80 E, w zależności od miasta i programu zwiedzania. My skusiliśmy się na wycieczkę po Barcelonie (niestety w języku włoskim, bo chętnych na wyprawę po angielsku nie było...)

Orientacyjne ceny dla zainteresowanych:

  • kino 4d - 8E/os
  • symulator formuły 1 - 16 E/os
  • gra na automatach od 1E
  • drinki 5E w zwyż
  • SPA 30E za wejście na strefę basenów, zabiegi dodatkowo płatne
  • kawa/czekolada/herbata 4E w zwyż
  • Napoje gazowane 0,2l ok. 3 E.
Co ciekawe do każdego dania/napoju w restauracji dolicza się 15% ceny za serwis.








Przejdźmy w końcu do pierwszego miejsca docelowego. W czwartek po 12 wpłynęliśmy do portu w Barcelonie. Miasta nie trzeba przedstawiać. Znajduje się ono w północno-wschodniej Hiszpanii nad Morzem Śródziemnym. Około 14 byliśmy już w drodze do centrum wraz z naszymi "włoskimi przyjaciółmi" :D  Nie będę Was zanudzać historią zabytków i miejsc które zwiedziliśmy, tylko w skrócie wspomnę o nich. 
Sagrada Familia, czyli Świątynia Pokutna Świętej Rodziny - największe dzieło architekta Antoniego Gaudiego. Wygląda bardzo specyficznie i jest z pewnością wyróżniającym się punktem Barcelony. Na chwilę obecną ma wysokość 115 metrów, ale od 1883 roku trwa budowa i katedra finalnie ma osiągnąć 172 metry, co ustanowi ją najwyższym kościołem świata (planowany koniec remontów to 2028 rok...). Mimo, że jest to bazylika nie zapomnijmy o wykupieniu biletu. Koszt kompleksowego zwiedzania to blisko 30 Euro. 
Casa Batllo - kolejne dzieło Gaudiego. Jest to budynek niesamowicie bogato zdobiony, nawiązujący do motywów zwierzęcych. Forma balkonów przypomina kości, dach i ściany łuski ryby. Do ozdoby użyto także mieniących się w świetle, pokruszonych kafelków. Aby pozwiedzać dom w środku należy zakupić bilet w cenie blisko 20 Euro. 
Wzgórze Montjiuc - najlepszy punkt widokowy na całą Barcelonę, znajduje się między portem a miastem. Pod sam szczyt kursuje kolejka linowa. W drodze na samą górę znajduje się stadion Camp Nou , zamek oraz muzea. 
Plac Kataloński - położony oczywiście w centrum Barcelony. Miejsce spotkań, serce miasta tętniące szybkim rytmem. Jest zbiegiem głównych ulic a także węzłem komunikacyjnym. 
Poniżej zamieszam moim zdaniem najciekawsze ujęcia.



Gdybym miała określić w paru słowach Barcelonę... Jest to piękne, wielkie miasto. Dużym minusem jest natężenie ludzi...mimo kwietnia tłoczne ulice, zapełnione kawiarnie, kolejki do kościołów i miejsc wartych zwiedzania. Ale niewątpliwie ma swój klimat. Po zwiedzaniu i małych zakupach udaliśmy się w drogę powrotną na statek. O 18 odpływaliśmy już w kierunku Majorki.

W piątek po 8 rano obudziło mnie lekkie bujanie statku, co znaczyło, że przybijamy do portu. Tym razem nie wykupowaliśmy wycieczki, poszliśmy zwiedzać na własną rękę. W sumie zwiedzanie to za dużo powiedziane, bo przeszliśmy główną ulicą Palmy aż natrafiliśmy na plażę. Lazurowa, czysta woda, błękitne niebo. Woda wprawdzie niezbyt ciepła, ale słońce dopisywało i pogoda była w sam raz na wylegiwanie się na brzegu. Palma to największe miasto na wyspie. Przy głównej ulicy roi się od knajpek, sklepów i kasyno. Majorka słynie z produkcji sztucznych pereł. Ja jednak nie kupiłam takiej biżuterii, bo wolę minimalistyczną biżuterię. Po krótkim relaksie musieliśmy wracać na statek. Po drodze oczywiście musiałam kupić pamiątki.






W sobotę około 9 rano powitaliśmy wybrzeże Francji - Marsylię. Jako, że z portu do centrum jest około 10km to wykupiliśmy bilet autobusowy do miasta i spowrotem. Koszt biletu to 11E/os. Marsylia to portowe słynące z mydeł marsylijskich i lawendy. Żeby lepiej zobaczyć widoki skorzystaliśmy z diabelskiego młynu. Tak oto w pigułce widzieliśmy całą panoramę miasta. W Marsyli spotkałam się z dużą różnorodnością nacji. Co ciekawe co kawałek był kebab i ... sklep z perukami. 




Nasz rejs skończył się w niedzielę kolo godziny 10. Z Savony do Bielska wypłynęliśmy około 12. Z paroma postojami po 3 nad ranem byliśmy już w domu.
W sumie samochodem przejechaliśmy około 3000 km. Statkiem natomiast przepłynęliśmy blisko 1000 mil morskich. Taki rejs daje możliwość zobaczenia wielu miejsc w krótkim czasie. Jest jednak dość aktywnym wypoczynkiem. Leniuchom ciężko będzie się zdyscyplinować, żeby wstawać rano i zwiedzać miasto. 

Macie jakieś pytania odnośnie rejsu? Z chęcią odpowiem :)
Pozdrawiam!

MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ ...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Komentarze

  1. Przepiękne widoki, pozazdrościć tylko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie, ja byłam we Włoszech i Hiszpani :) we Francji jeszcze nie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromnie Ci zazdroszczę, potrzebuję dwóch dni w tym miejscu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę, taki rejs to dla mnie marzenie! Mam nadzieję, że w podróż poślubną w przyszłym roku uda nam się zwiedzić trochę świata, może wymarzone Malediwy lub Bali, na razie praca, brak urlopu i bliższe wycieczki... Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oj Bali mmmm :) Mi się marzy wyjazd w spokojne i ciche miejsce :)

      Usuń
  5. Ależ piękne zdjęcia! Tylko Was na nich za mało, w szczególności męża - choć pewnie ma podobnie jak mój, że nie lubi publikować swoich fotek w internecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D dokładnie masz rację co do męża :D

      Usuń
  6. Zazdroszcze! Cudowne zdj <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Barcelonę uwielbiam :) A wycieczka świetna! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Barcelonie byłam krótko ale wielkie miasto :D

      Usuń
  8. Cudowna wycieczka, piękne widoki :) ja byłam tylko we Włoszech- pięknie tam jest :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednym słowem : ZAZDROSZCZĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Płynęłam kiedyś wycieczkowcem Costa, z tym że Costa Serena. Niezapomniane wspomnienia i cudowne wrażenie z rejsu. :D Świetne zdjęcia, pozdrawiam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Costy chyba bardzo podobne są do siebie :)

      Usuń
  11. Byłam również we Włoszech kilka lat temu i chętnie wróciłabym tam ponownie, piękny kraj. Wprawdzie na takim statku nie miałam okazji być, ale może kiedyś ? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż się rozmarzyłam o podróżach i wakacjach :) super <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale cudowna sprawa, wrażenia na pewno niezapomniane! Widoki przecudowne <3 ale z tymi cenami na statku to poszaleli ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia będą pamiatką na długo długo :) Niestety ceny kosmiczne.. :(

      Usuń
  14. Fantastyczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Będzie można długo wspominać ;D

      Usuń
  15. Rewelacja! :) Piękne zdjęcia! :)
    Z miłą chęcią obserwuję i zapraszam do mnie! :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękne zdjęcia, musiało być cudownie. Ja bym się nie nadawała na rejs, bo mam chorobę morską :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lepiej czuje się na lądzie, ale choroby morskiej nie mam :)

      Usuń
  17. Super widoki! Pozazdrościć wycieczki :) Jestem śpiochem, ale na zwiedzanie raczej bym się zmobilizowała i wstawała ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepiękne widoki i bajkowy rejs. My 4 lata temu planowaliśmy rejs żaglówką z Genui do Marsylii. Niestety z przyczyn od nas niezależnych rejs się nie odbył, a my mieliśmy tydzień na zwiedzenie Genui, w drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Bergamo, przepiękne stare miasto. To były wspaniałe wakacje, choć całkiem inne od zaplanowanych. Genua również ma wąskie uliczki wśród starych zabudowań, coś pięknego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Włochy mają swój urok :) Mi Marsylia się najmniej podobała z miejsc w których byłam podczas tego rejsu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz!
Jest to dla mnie niesamowita radość i motywacja do dalszego pisania :)
Staram się na bieżąco wchodzić na Wasze blogi i śledzić Waszą aktywność :)